Śnieg dotknął asfaltu
I wywabił z ukrycia ciekawych kierowców. Dziś miałem okazję spotkać dwa egzemplarze. Pierwszy na drodze wprawdzie niezbyt ważnej ale bez dziur i na tyle ruchliwą, że śnieg był "rozjeżdżony do czarnego" przez ponad dwa kilometry wlókł się swoim "Tuaregiem" max 20 km/h, a łukach i zakrętach zwalniając do miej niż 10. Wyprzedzić się go nie dało nie tylko z powodu ograniczonej przez zakręty widoczności i dość intensywnego ruchu z drugiej strony ale także dlatego, że osioł jechał samym środkiem jezdni zupełnie nie reagując na to, ze wymijający go musieli (zwłaszcza w przypdku szerszych aut) uciekać na wąskie z ich strony pobocze. Ta "ostrożność" nie przeszkodziła mu jednak we wpie**leniu się z na skrzyżowanie z podporządkowanej (oznaczonej znakiem "STOP") w sposób zmuszający co najmniej 4 samochody do gwałtownego hamowania lub innych manewrów. Tylko przytomność umysłu kierowcy szarego "Punciaka", który uciekł w boczną uliczkę (na centymetry mijając się z moim wozidłem) uratowała idiotę od dzwonu....
Drugi egzemplarz z kolei dojechał do mnie na światłach próbując wypalić oczy - z jakichś powodów uznał, że przy opadach śniegu i porannej szarówce należy włączyć wszystkie możliwe światła: mijania , "długie", przeciwmgielne oraz jakieś szperacze czy ch**jwieco przyczepione do dachu swojego Hiluxa. W mieście.
I wywabił z ukrycia ciekawych kierowców. Dziś miałem okazję spotkać dwa egzemplarze. Pierwszy na drodze wprawdzie niezbyt ważnej ale bez dziur i na tyle ruchliwą, że śnieg był "rozjeżdżony do czarnego" przez ponad dwa kilometry wlókł się swoim "Tuaregiem" max 20 km/h, a łukach i zakrętach zwalniając do miej niż 10. Wyprzedzić się go nie dało nie tylko z powodu ograniczonej przez zakręty widoczności i dość intensywnego ruchu z drugiej strony ale także dlatego, że osioł jechał samym środkiem jezdni zupełnie nie reagując na to, ze wymijający go musieli (zwłaszcza w przypdku szerszych aut) uciekać na wąskie z ich strony pobocze. Ta "ostrożność" nie przeszkodziła mu jednak we wpie**leniu się z na skrzyżowanie z podporządkowanej (oznaczonej znakiem "STOP") w sposób zmuszający co najmniej 4 samochody do gwałtownego hamowania lub innych manewrów. Tylko przytomność umysłu kierowcy szarego "Punciaka", który uciekł w boczną uliczkę (na centymetry mijając się z moim wozidłem) uratowała idiotę od dzwonu....
Drugi egzemplarz z kolei dojechał do mnie na światłach próbując wypalić oczy - z jakichś powodów uznał, że przy opadach śniegu i porannej szarówce należy włączyć wszystkie możliwe światła: mijania , "długie", przeciwmgielne oraz jakieś szperacze czy ch**jwieco przyczepione do dachu swojego Hiluxa. W mieście.