Roman Kłosowski w rozmowie dla "Rzeczpospolitej" o swojej roli w "Czterdziestolatku" Jerzego Gruzy:
"Na początku (...) miałem sporo obiekcji, czy ją przyjąć. Facet raczej wredny, lizus, podkopuje zaufanie do szefa. Ale w końcu musiał mieć coś w sobie, skoro budził sympatię."
Zaś w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej":
"Bardzo się zdziwiłem, że tego Maliniaka ludzie tak polubili. Może dlatego, że widzieli go w sąsiadach, a nie w sobie. "Czterdziestolatek" to był dobry film. Z dużym poczuciem humoru. Był prawdziwym, niejednostronnym portretem pokolenia PRL-u. Tacy byliśmy."
....................

Arkadiusz Bazak (...) "W latach 1953-1954, czyli kiedy miałem 14-15 lat, starsi koledzy wciągnęli mnie do nielegalnej organizacji i mieliśmy nawet zamiar wysadzać pociągi. Kilkunastoletni gówniarze, drukowaliśmy najprymitywniejszą metodą ulotki, m.in. następującej treści: "Katyń pomścimy". Skąd ja wtedy powziąłem jakąś wiedzę na ten temat? Nie wiem doprawdy. W każdym razie rozrzucałem je na ulicę z tramwaju, co zresztą stało się przyczyną naszej wpadki. Nawet funkcjonariusze UB do mnie - a raczej po mnie - przyszli, ale nie zabrali mnie, bo byłem akurat chory. Podobno moje nazwisko dotąd figuruje w archiwach, w jakichś dokumentach z tamtych czasów.
...................

Rzecz dotyczy "Balladyny" Hanuszkiewicza, tej z hondami. W trakcie jednego ze spektakli "otruta" Alina (grana przez Halinę Rowicką) leży na scenie i męczy się okrutnie. Płowy warkocz tak się jej ułożył na licu, że aktorka tylko nadludzką siłą powstrzymuje się od kichnięcia. A tu nie wolno dać oznak życia! Kiedy Wiktor Zborowski przejeżdżał swoją hondą, zaczęła dawać mu znaki: warkocz! Warkocz! - wysyczała. Wiktor zawarczał silnikiem i ze słowami: sama se warkocz - odjechał.
.................

Pisarz Edward Redliński twierdził, że aktorowi Wojciechowi Siemionowi zawdzięczamy formę: „komputer”. Na początku nie było pewności, czy ma to być „komputer” czy „kompiuter”.
- Skoro jest „dupa”, a nie „diupa” - miał oświadczyć Siemion - to nie ma powodu, żeby był „kompiuter”.
......................

Próba nowej sztuki. Dyrektor Erwin Axer rozdaje role:
- Ty zagrasz Księcia, ty Matyldę, Mietek oberżystę.
A ja czekam, chcę grać.
- Wołłejko poetę.
A ja czekam.
- O! A ty synu (tak się do mnie zwracał), wchodzisz na początek, mówisz: ,,Już są pod dworem’’, i możesz iść do domu. Rola marzenie, prawda, synu? To tak zwana rola dyrektorska.
- Jak dyrektorska, to niech pan zagra.
Koledzy ryknęli śmiechem i chyba tylko to mnie uratowało przed bezpłatnym urlopem.
Stefan Friedmann, ,,70 lat mojego dzieciństwa’’, Warszawa 2012, s. 116.
.....................

JANUSZ MAJEWSKI wspomina swoją pierwszą miłość i…. Posłuchajcie: Ujrzałem ją pierwszego dnia, na pierwszej lekcji. Miała oczy niebieskie jak bławatki. Przypominała mi aniołka z choinkowego cukierka. Wpatrywałem się w nią z bezgranicznym zachwytem, kiedy oto nasza wychowawczyni zaczęła odczytywać z dziennika: Barbara ARMATA. Klasa gruchnęła natychmiast salwą śmiechu i chyba tylko dlatego nikt nie usłyszał mego pękającego serca: z pierwszej ławki podniosła się ta zachwycająca blondyneczka i wdzięcznym głosikiem powiedziała: ,,Jestem’’. O mało nie oszalałem z rozpaczy, bo czy można kochać kobietę, która oświadczyła publicznie, że jest armatą? Może to było małoduszne, ale odkochałem się na całe życie.
Na drugim końcu tego życia, poznałem świetnego krytyka filmowego Jerzego Armatę, który z humorem i autoironią nosił swoje, skądinąd, historyczne nazwisko. Opowiadał mi kiedyś o zdarzeniu w pewnym hotelu, gdzie recepcjonistka na widok jego nazwiska dostała ataku niepohamowanego śmiechu. Zapytana, jak może pracować w takim zawodzie, jeżeli tak reaguje na rzadkie nazwiska, odpowiedziała: ,,Przepraszam, ale ja nazywam się DZIAŁO’’. Potem jeszcze odkryłem, że w redakcji, którą kieruje pan Jerzy, pracuje także pani SALWA.
Anegdoty o sławnych Polakach (fb)
Anegdoty filmowe, teatralne i muzyczne (fb)
Aktorzy na tle historii (fb)