Nie Polacy, tylko Janusze i Grażyny. Zjawisko to ma miejsce w zasadzie tylko jak się leci na zorganizowane wakacje w kurortach w Egipcie i Turcji. Rybka w Mielnie przestała smakować, plaża we Władysławowie zaparawanowana tak, że już nie ma gdzie własnego wbić, no to odkładają sobie na all inc, (a co, stać ich!) pakują się, opowiadają znajomym jak to w ezgotycznym kraju będą raczyć się drinkami w basenie, a gdy przychodzi co do czego i czekają na odprawie, to nóżki miękną, brzuszki bolą, śmigusiem na bezcłówkę. Nim samolot wzniesie się 10 cm nad ziemię, Janusze i Grażyny już niczym się nie stresują, są podpici, szczęśliwi, zaczynają odkrywać zalety pokładowego centrum rozrywki, ale nie mieli pojęcia, że na pokład można wnieść ile się chce butelczyn z bezcłówki, więc procenty szybko schodzą, by jakieś 15 minut przed lądowaniem spaść do poziomu, gdy ponownie nogi miękną, a serce przyspiesza do niebotycznych prędkości.
Po udanym lądowaniu zaczynają bić brawa za to, że dzielny pilot uratował im życie, przecież mogli się rozbić, a nie rozbili! Nie byli sami, wszyscy bili brawa, pewnie to taki zwyczaj żeby podziękować pilotowi. W drodze powrotnej będzie jeszcze gorzej, bo wcześniej nie wiedzieli czego się bali, teraz bać będą się jeszcze bardziej, bo wiedzą już, że latanie jest takie straszne. Dodatkowo będą też w trochę innym stanie, miejscowe trunki za darmoszkę, więc po tygodniu picia kac niemiłosierny, żarcie za darmoszkę, więc bębny im aż spuchły od wpier... ekhu, szamania pizzy, bo przecież tylko jej się nie bali jeść wśród brudasów. Nie mówiąc o tym, że Janusz zeżarł kilka godzin temu z 15 kanapek zrobionych na śniadaniu, i upchanych w bagażu podręcznym, które to kazali im na bramkach wyrzucić. Teraz znają też zwyczaje, wiedzą, że trzeba bić brawa, ledwo samolot dotknie kołami pasa, oboje zaczną klaskać niczym po obejrzeniu jeziora łabędziego wykonanego przez tancerzy teatru Bolszoj.
Za rok też polecą, zabiorą ze sobą Mirka i Krystynę, sąsiadów. Będą ich mentorami i pierwsze o czym uprzedzą, tuż po rezerwacji wyjazdu, to o tym, że bątą jest klaskać po wylądowaniu.
--
"Więc kim ty jesteś? Tej siły cząstką drobną, co zawsze złego chce, lecz czyni tylko dobro" "Oh no, she's killing blind orphans! That's so evil, I mean which is great but blind orphans!" "Odmawianie kobiecie tańca to ignorowanie części jej osobowości. To zniewaga, którą niełatwo zapomnieć. Bowiem ona miała coś do zaoferowania: swoje oddanie. Przed mężczyzną, który z nią nie tańczy, nigdy nie otworzy swej duszy do samego końca."