W związku z tym, że moja lepsza połowa jest dzisiaj w pracy a ładna pogoda wygrała z posprzątam mieszkanie, wybrałem się na Górkę Szczęśliwicką. Co warto o niej wspomnieć? Jest tworem sztucznym, usypanym z ruin wojennej Warszawy a także ze zwykłych śmieci. Pod koniec lat sześćdziesiątych całe to rumowisko obsypano ziemią i zorganizowano Park Szczęśliwicki. Nazwa Szczęśliwice nie pochodzi od faktu, że jesteśmy tu Szczęśliwi. Co to, to nie. Pochodzi od nazwy wsi Stenclewice, która należała do rodu Wierzbowów-Stanclewskich lub Stencelewskich, którzy byli potomkami niejakiego Gotarda z Rakowa. Gotard z Rakowa ma swoją ulicę na Rakowie, ale to nieistotne. Wracając do Górki Szczęśliwickiej, ma ona wysokość 152 metrów, co czyni ją najwyższym wzniesieniem w Warszawie. Podejście rozpocząłem z bazy zerowej, czyli z domu. Przedarłszy się przez tłum jakichś sportowców biegaczy, wykonałem atak końcowy. Że nie jestem leszczem niech zaświadczy fakt, że szczyt zaatakowałem bez tlenu, za to z papierosem w gębie.
Nad koroną drzew ukazuje się taki widok.
Chyba trochę lepsze zdjęcie. W swoim ostatnim przemówieniu radiowym, 23 września 1939 roku, Stefan Starzyński mówił:
"Chciałem, by Warszawa była wielka.
Wierzyłem, że wielką będzie. Ja i moi współpracownicy kreśliliśmy plany, robiliśmy szkice wielkiej Warszawy przyszłości.
I Warszawa jest wielka. Prędzej to nastąpiło, niż przypuszczano. Nie za lat pięćdziesiąt, nie za sto lat, lecz dziś widzę wielką Warszawę.(...)
13 maja 2017 roku, widzę ją taką samą. Co prawda, w zupełnie innym kontekście.
Warto było poczekać na pierwszą, naprawdę ciepłą sobotę.
U dołu leszcze, którzy musieli korzystać z prowiantu przed podejściem na szczyt.
Nieczynny statek kosmiczny, czynne centrum handlowe
Centrum z trochę innej perspektywy i innego urządzenia. Jakby kolory trochę ostrzejsze.
Już ochłonąłem po wrażeniach wysokogórskich i wybrałem się po piwo. A zdjęcia znad żywopłotu po prostu lubię
--
"A poza tym sądzę, że należy ***** ***" Kato Starszy Folklor, legendy i historia Bułgarii. Po mojemu.