Kulinarnych dziwolągów ciąg dalszy. Jeśli masz słaby żołądek, lub coś w tej chwili jesz - odpuść sobie czytanie! Ale jeśli lubisz w kuchni poeksperymentować, albo musisz przeżyć za 10 zł dwa tygodnie - czytaj koniecznie!
Ja podczas klasycznego napadu głodu sięgam po sprawdzony przepis: bułkę tartą mieszamy z jajkiem na masę, ewentualnie dolewamy kranówy i wcinamy. Dozwolona jest także wersja z samą wodą. Pycha!
by mINKA
* * * * *
Jak byłam w ciąży to pragnęłam dziwnych potraw. Np. takie grzanki robiłam: biały chleb posmarowany topionym serkiem, a jak się upiekły to na to kładłam KONIECZNIE gruszki marnowane w occie (specjalnie mi koleżanka sprowadziła od swojej mamy) i KONIECZNIE posypywałam ziołami prowansalskimi. Do tej pory się dziwię.
by Vitkovska @
* * * * *
Kotlet schabowy wegetariański - "oszukaniec":
Potrzebne składniki to bułka tarta i jajko + coś do smażenia. Bułkę tartą mieszamy z rozbełtanym jajkiem w takich proporcjach, żeby było "zbite" nasze "ciasto". Formujemy kotleciki i smażymy chwilkę. Pychota. Wersja deluxe to dodanie do tego przypraw, najlepiej chilii - smacznego.
Swego czasu koledzy chcieli zjeść kiełbaskę smażoną, ale nie mieli tłuszczu żeby usmażyć - woda okazała się dobrym zamiennikiem...
by Sid @
* * * * *
Jak mnie coś najdzie, to uwielbiam się zajadać kanapkami:
Masło posolone z cebulą też lekko posoloną, by puściła sok no i to zapijane lodowatym mlekiem. Bardzo dobre! Szkoda, że rodzina się wyprowadza na dwa dni po takim posiłku.
by Jgarbowski
* * * * *
Pewnego dnia zachciało mi się posmarować placka kartoflanego dżemem. Polecam truskawkowy, odradzam brzoskwiniowy.
by Bartozs
* * * * *
Obóz żeglarski śniadanie dla tak 15 osób jedzone na pokładzie i rarytasem była kanapka z dżemem, na górze kawałki cebuli, a na to keczup. Po prostu pychotka. Po 2 tygodniach schudłem 7 kilo, a aktu defekacji dokonałem dopiero po 10 dniach obozu. Jednym słowem było ciężko.
W domu na kacu zamiast masła na kanapkę nakrapiałem maggi i do tego ogórek.
Zjedzenie zupki chińskiej jak chipsów, a potem wypicie 1,5l wody bo takie słone.
by Pczarn @
* * * * *
Na wycieczce w górach, źle doinformowani przez przewodnika w sprawie potrzeby postoju w schronisku na noc (myśleliśmy, że na wieczór wrócimy na kwatery), poradziliśmy sobie z wyżywieniem wydzielając racje. Wyglądało to tak, ze do gara z zagotowaną wodą (żeby było więcej) każdy wrzucił zawartość kanapki, zostawiając sobie tylko chlebek. Jako, że większość miała chleb z serem, pokroiliśmy powstałą potrawę, rozdzieliliśmy i zjedliśmy. Nie było złe, tylko do tej pory zastanawiam się, kto miał zielony groszek w kanapce, bo konserw na pewno nikt ze sobą nie miał. Acha, potrawę nazwaliśmy "Betonowa" (woda się wygotowała zanim rozpuścił się ser).
by Teitbite
* * * * *
Próbowałem kiedyś śledzia w pomidorach z tortem czekoladowym - gorąco polecam lubiącym oryginalne smaki
A innym razem prze tydzień miałem do dyspozycji wyłącznie chleb i margarynę:
1. Smarujemy kromkę chleba z obu stron i wrzucamy w sandwicz toster
lub
2. Wrzucamy pokrojony chleb do piekarnika i smarujemy po upieczeniu.
Obie wersje różnią się smakiem i chrupkością
by Wathgurth
* * * * *
Prawdziwy mazurski rarytas (gdy pieniądze już "wyszły" na zupę chmielową) - czerstwy chleb z surową cebulą. Jarociński szał - zupa z wody i resztek masła. Warszawskie wyżywienie kumpla - pół chleba i litr mleka dziennie (i tak przez miesiąc). Moje wyżywienie na początku ciąży - skórki z chleba i mięta (przez 3 m-ce). Ciążowe zachcianki koleżanki - chleb razowy smarowany koncentratem pomidorowym i suto dekorowany cebulą. Mój ulubiony deserek - chleb z musztardą. Zupa pomidorowa wg kumpla - z wody i makaronu ugotować breję, dodać ketchup - smacznego. Wyżywienie na koloniach (1984rok) - konserwa mięsna (?) serwowana na ciepło, na zimno, z ziemniakami, z makaronem, z ryżem, z chlebem, z budyniem.
by Mrs-robinson @
* * * * *
Z braku wszystkiego w kuchni mój obiad składał się z dwóch opakowań serka topionego przegryzane białą czekoladą. Koleżanka dostała konwulsji...
by Valdi144
* * * * *
Do wypłaty zostały dwa tygodnie, kasa jakoś dziwnie wyparowała (przepiłem), a jeść coś trzeba było. Efekt: dwa i pół tygodnia na puree Pfani, którego dwa kartony leżały w kuchni po poprzednim lokatorze. Do dziś nie tykam tego świństwa.
byGgoliatT
Próbowałeś eksperymentów w kuchni? Robiłeś jakieś dziwne drinki od widoku których innym robiło się mdło? Jeśli tak - to klikaj tu i ślij do mnie. W jako temat wpisz SAM GOTUJĘ!
Uwaga! Znaczek @ widnieje przy nickach osób, które jeszcze nie mają konta na tej najlepszej stronie na świecie!
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą